Chciałbym przedstawić dziś relację z gonitwy myśliwskiej podoficerów 1 PSK,która miała miejsce w 1933 roku.Relacja ta przekazana była piękną staropolską mową pisaną przez starszego wachmistrza Narcyza Witczak Witaczyńskiego,która ukazała się w numerze 49 "Wiarusa" z roku 1933...
" PODOFICERÓW PUŁKU 1 STRZELCÓW KONNYCH GONITWA MYŚLIWSKA ZA LISEM.
Na cześć i chwałę Św. Hubertusowi i ku większemu zamiłowaniu w sporcie jeżdzieckim,podana, Ich Mościom Panom,Czytelnikom Wiarusa,przez Narcyza Witczak Witaczyńskiego,tegoż pułku starszego wachmistrza.
Tak,koń w one,dawne czasy,jak powiada Wilatowski,to cząstka naszej Ojczyzny,to cząstka naszych obyczajów...Idąc tedy za tem wskazaniem pułk 1 strzelców konnych,któremu Zakrzewski Adam wielki miłośnik konia i zacnych manier kawaler pułkownikuje,odnawia obyczaje stare,odnawia należny ku koniom afekt.A ponieważ dzisiejsza Rzeczypospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych,jak rownież żadnych herbów,tytułów rodowych i innych...do miłowania i pracy nad koniem wszystkich wzywa pospołu.I officyerów,i podofficyerów,i imć panów cywilów,ba,nawet białogłowy.
Tak tedy starym już naszego pułku zwyczajem,odbyła się podoficerska za lisem gonitwa ku czci św. Huberta poświęcona.
Die 5 nov.a.d.1933 w Garwolinie,w koszarach,gdzie pułk obrał swe leże,zebrała się na starcie siła zawodników.Pułkowa kapela zagrawszy,dała sygnał wyjazdu.Ruszyli! A ruszyli,jak owe,z pod Witołdowego znaku,chorągwie grunwaldzkiej potrzeby,które,podle opisu bitwy,zrywają się na kształt niezmiernego ptactwa do lotu,idą odrazu wedle zwyczaju wskok.Wiedzie ich,na wielką za lisem gonitwę Mossakowski porucznik,ze sztuk świetnego zażywania konia znany- mistrz jazdy polskiej.Za nim walą całą czeredą imć bracia podoficerowie i goście sproszeni.
Konie dobre,choć wszelakie.Ba,Komissye nasze Remontowe pomne,że złociste siodło z pod jezdka nie uczyni bieguna,zakupują same ręcze szłapaki,które i w szeregu,i rojem,za lisem chodzić potrafią.
Jadą dalej! Ale jak? - Z kopyta,po polsku,co duchu w szkapach.Nie żydowińska przecież krew,a sarmacka! Ta,co tylko w Boga i w końskie nogi wiare daje! Więc pomyślawszy sobie,że koń srokocz,żona Magda,co ma Bóg dać,to i tak da,pędzą naprzód,nie patrząc wcale za się.
A tu lasek na górkach,wcale pokażnych,przed się migoce.Nic! Pędzą! Jeno oko ostrzej patrzeć,jeno serce mocniej bić poczyna.
Aliści,gdy tak pędem znależli się na wzgorku lis im z pod nosa wyskoczył.Dopiero ci ruch zawrzał.Wszyscy,jak owe,dawne pospolite ruszenie,na wroga kupą,jak w dym- rzucili się gromada,naoślep na lisa.
Lis w nogi! Oni za nim! Tuż,tuż! Oj,biada ci lisie- nie uciekniesz! Lis jednak był chytry,wiadomo plutonowy Antoniak,i na matactwach znał sie.Wpadł w gąszcz,wypatrzoną zawczasu scieżką,wywiał za wgórek i znów pogrążył się w krzakach.
Myśliwce,nie bacząc na sąsiady gubiące czapki,alboć na gałęzie po gębach bijące,huzia,dalej- za lisem!
Zmiarkował wtedy lis,ze to nie przelewki.Widze,że się przed tymi ludżmi nikt nie ukryje,chybaby w niebie- pomyślał sobie,niczem ów Leopold arcyksiążę Austrji,który tak właśnie rzekł o lisowczykach.Nie o tych,co prawda,goniących lisa,a o tych,co pod Lisowskiego Aleksandra znakiem stawali.
Przyszedłszy do tego mniemania,postanowiło biedne,lecz dzielne lisisko drogo swój ogon sprzedać.Zaleciał wiec pod nos jednemu z dzielniejszych,temu co wszystkich prawie,w on czas,prowadził i dostojną ozdobą swego lisiego ciała oczy myśliwca podrażnił.
Prawy myśliwiec,nieświadom widać lisich wybiegów,natarł pędem i wyciągnąwszy dzielna prawicę już już dotknął lisiego ogona,gdy ten odskoczywszy w bok przyczyna upadku myśliwca z konia stał się.
Zakotlowało się.Lis czmychnął,ale sam nawet nie poczuł jak drugi myśliwiec,imć pan Walczak,plutonowy,lisi ogon w garście swe dostał.A.ze to wiktorjia nielada,więc zarządziciele braci podoficerskiej,z imc panem Stanisławem Hagnerem,daj mu Boże zdrowie,starszym wachmistrzem i prezesem na czele,poprowadzili całe towarzystwo do komnat kasynowego przybytku,na bigos!
Tam,w białogłów przystojnych gronie oraz w zacnej officyerów i gości kompanji,złapiwszy po drucie z powietrza muzykę,a od Szmulka,z miasteczka,siła szlachetnych napitków sprowadziwszy,kończyli panowie podofficyerowie owe,długopomne za lisem gonienie."
Chcesz coś sprzedać lub kupić, oferujesz usługi, szukasz pracownika lub pracy?
Hubertus w 1 pułku strzelców konnych komentarze opinie
ach, tamte czasy, ten język, ten zapał, ta miłość do służby, poszanowanie wartości i tradycji, czy to jeszcze kiedyś wróci?,
Chwała Bohaterom !